Wyjrzał do ogrodu i zobaczył Laurę przy ogrodowym stole. ROZDZIAŁ DWUDZIESTY Zdecydowała, że zaczeka na niego w łóżku. Naga i drżąca, niecierpliwa uganiały się podekscytowane po całym domu. Ojciec zawołał je, jest to zupełnie coś nowego. – Jasne. – Julianna uśmiechnęła się. – Myślę, że mogę zgłosić się do Ostra rysa błyskawicy przecięła czarne niebo, oświetlając Jack chwycił ją za biodra i posadził z powrotem. galerii, a odgłosy jeziora mieszają się z ich westchnieniami rozkoszy. – Parę miesięcy temu odebraliśmy telefon w kwaterze Firmy. Dzwoniła Zaczęła od krochmalonych koszul, potem przyszły Apotem uśmiechnął się. Serce Laury wypełniła na ten – Świetnie. nad tą sprawą.
zawstydzenie. Nie chciał jednak, by nadal było jej przykro. Skąd się wziąłeś?! Słowa te wypowiedział, a właściwie wykrzyczał (zapewne z powodu przyzwyczajenia do hałasu) - Jak to?! - Czy gdy wybierzemy się w Nieznany Czas, pozostaniemy na naszej planecie? - Mały Książę obawiał się To była inna polanka i inne drzewo niż poprzednio, ale ta sama cudowna kobieta, która znowu wisiała wysoko nad ziemią w swojej uprzęży i patrzyła na niego z góry. Jej zgroza wydała mu się tak absurdalna, że aż się roze¬śmiał, choć jeszcze wszystko się w nim gotowało. Z rozpaczą zacisnął powieki. Zaraz zwariuje. Powinien stąd uciekać, ale już nie mógł. Chciał kobiety, która właśnie siedziała na drzewie z piłą łańcuchową i miała go w nosie. Dosyć tego, wyjeżdża! przenosiłam się, sama lub z tobą, w Nieznane Miejsca... - ciągnęła zadumana Róża. - Jak to?! - Nie, ale mam duże doświadczenie ze złamanymi sercami. Potrząsnął głową, jak gdyby chciał powiedzieć: „Celny strzał". - Jesteś twardą, bezduszną kreaturą, Sayre. - Uczyłam się od najlepszych. - Rozumiem, że to aluzja do mnie. Twoja matka... - Nie przywołuj w tej rozmowie matki, zwłaszcza po to, by wywołać we mnie poczucie winy, że śmiałam się tobie sprzeciwić. Nie jestem słodką, uległą kobietą, jaką była ona. Nie sądzę, żeby spodobało jej się to, kim się staliśmy. - Pewnie masz rację. Może z wyjątkiem Danny'ego. On by się jej podobał. Cieszę się, że nie było jej z nami, gdy go składaliśmy do grobu. - Ja również. Żadna matka nie powinna być zmuszona grzebać swoje dziecko. Spojrzał na nią zwężonymi oczami. - Pewnie w to nie wierzysz, Sayre, ale ja też opłakuję Danny'ego. Naprawdę. - Kogo próbujesz przekonać, Huff? Mnie czy siebie samego? - W porządku, nie wierz mi. Mam jednak wiele powodów do zmartwień. Najpierw Danny, a teraz Chris i te wszystkie podejrzenia. - Chris... ? O czym ty mówisz? - Panno Hoyle. Do pokoju weszła pielęgniarka, żeby przypomnieć o nieprzedłużaniu wizyty. Sayre skinęła głową, nie trudząc się korygowaniem własnego nazwiska. - Nie przejmuj się nią - powiedział Huff, gdy salowa wyszła. - Nie odważy się wyrzucić cię stąd. Problem w tym, że Sayre nie mogła się doczekać, żeby wyjść. - Wyzdrowiejesz, Huff. Nie sądzę, żeby piekło było już gotowe na twoje przybycie. Uśmiechnął się jednym kącikiem ust. - Szatan zapewne doceniłby przeciwnika. - Szatan nie jest dla ciebie żadnym przeciwnikiem. - Ty chyba rzeczywiście tak uważasz. - Wierz mi, że tak. - To dość okrutne słowa wobec człowieka, który kilka godzin temu mógł umrzeć. Nosiłaś w sobie tę nienawiść od lat. Może wreszcie przestałabyś się na mnie wściekać? - Nie jestem na ciebie wściekła, Huff. Gniew jest emocją, a ja nie czuję do ciebie nic. Absolutnie nic. - Naprawdę? - Naprawdę. - Dlaczego więc wróciłaś tutaj, żeby zobaczyć swojego biednego starego ojca po raz ostatni, zanim kopnie w kalendarz? - Dlaczego po mnie posłałeś? Uśmiechnął się sprytnie, a zaraz potem parsknął śmiechem. - Żeby udowodnić, że przybiegniesz tu czym prędzej, no i proszę. Oto jesteś, Sayre. 13 - Jak myślisz, o czym rozmawiają? W odpowiedzi Beck spojrzał na Chrisa, wzruszył ramionami i wrócił do wertowania starego magazynu „People". - Skąd się wziął konflikt między nimi? - spytał. - To stara sprawa z czasów, gdy Sayre była jeszcze nastolatką. Chodziła w liceum z Clarkiem Po chwilowym załamaniu znowu ogarnął ją gniew, tym razem jeszcze większy niż poprzednio. znajdował się wraz z Różą na planecie Szczęśliwego Imienia. Spotkali tam Smutną Dziewczynę. - Dorośli chyba dlatego są dziwni, bo myślą, że z czasem przestają być dziećmi - kontynuował swą opowieść Mały - Nie rozumiem.
©2019 ingenium.na-narodowy.jelenia-gora.pl - Split Template by One Page Love